...dla którego warto budzić się każdego, kolejnego dnia...

poniedziałek, 31 grudnia 2012

2013...

Wstaje rano z nadzieją, iż ten Nowy Rok przyniesie nam same radości, dni wypełnione słońcem i szczęściem. Pozwoli rozwijać swoje ambicje zawodowe, spełnić w życiu prywatnym - rodzinnym -, rozbudzi w nas kreatywność, wzbogaci o odwagę w dążeniach do celów, które wydawałyby się tak dalekie, nieosiągalne... A przede wszystkim - co tak na prawdę jest najważniejsze - obdaruje nas zdrowiem, które pomoże nam spełnić, zarówno te większe, jak i te mniejsze marzenia ;)... Zatem życzę Wam Mocy Siły i Zdrowia w Tym Nowym Roku 2013 ;) !!
~~Oliwia

środa, 12 grudnia 2012

w poszukiwaniu...

Przez tą czynną, nieustanną pogoń za pracą - właściwie jej poszukiwaniem - zagubiłam się, jednocześnie też straciłam poczucie czasu. Obecna sytuacja na rynku pracy doprowadza mnie do szaleństwa - w tym negatywnym znaczeniu -. Co trzeba zrobić, aby dostać pracę?! Sama już nie wiem, ale staram się tym nie przejmować, nie załamywać rąk i szukać jakiegoś rozsądnego wyjścia z tej "podbramkowej sytuacji", która nikomu z nasz nie służy - mimo tego bywa ciężko i czasem dopada melancholia...bezsilność... Ale przełamuje lody i w dalszym ciągu wierzę w lepsze jutro... Nawiązując do tematu pogody, na pomorzu mamy piękną, białą, śnieżną zimę - oby utrzymała się do świąt ;)... "Animos labor nutrit – Praca karmi umysły." ~~Oliwia Ps. Zdjęcia nie jest adekwatne do tego, co dzieje się za oknem ;)...

piątek, 23 listopada 2012

...happiness...?

Szczęście... Pojęcie to jest każdemu z nas dobrze znane, choć nie każdy jego doświadcza. Są osoby, które go nie zauważają, ponieważ są nazbyt zajęte sprawami typowo przyziemnymi, przez co nie dostrzegają mniejszego, bądź większego poczucia szczęścia, które otacza go w danej chwili, momencie.... Jednakże, czy oby na pewno zdajemy sobie sprawę z tego, co to tak na prawdę jest "szczęście"? Czy może jesteśmy na tyle narcystycznie, egoistycznie nastawieni do świata i ludzi (jednocześnie przysłaniając sobie poczucie szczęścia, radości, które wbrew pozorom niesie nam każdy kolejny dzień). Nie twierdzę jednak, iż muszą, czy są to "duże sprawy, rzeczy", które mogłyby, bądź byłyby w stanie nas uszczęśliwić, ale np. taka drobnostka, która potrafi rozpromienić, nawet ten cięższy dzień? Nie ważne jaka, ale jest... Dla każdego z nas to pojęcie ma inną definicję - i nie mówię tu o typowo słownikowej teorii -. To przecież zrozumiałe. W końcu każdy z nas w życiu czegoś doświadczył i widzi świat poprzez pryzmat swoich doświadczeń, tzw. bagażu, jednak - może zabrzmi to zbyt naiwnie - wierzę, iż mimo wszelkich przeciwności, które napotykamy doświadczmy tego uczucia każdego, nowego dnia. Warto czasem otworzyć szerzej oczy, spojrzeć na świat, ludzi i to co znajduje się wokół nas... "Beatus, qui prodest, quibus potest – Szczęśliwy, kto pomaga, komu może".
~~Oliwia

niedziela, 11 listopada 2012

...rozważania z "centrum" dowodzenia...

Patrząc codziennie na ludzi przechodzących obok mnie, spieszących się do pracy, szkoły, na uczelnie, czy gdziekolwiek indziej, zastanawiam się jak żyją, o czym myślą w danej chwili, jakie są ich priorytety, marzenia, jakimi są ludźmi, kim są?... Nie wiem dlaczego, skąd i jakim dziwnym "cudem" w mojej głowie kłębią się - tak dziwne i niepohamowane - myśli?...Może po prostu prowadzę wewnętrzną analizę życiowych wyborów, rozterek, problemów, jakie w obecnych czasach trapią ludzi w różnym przedziale wiekowym, wywodzących się z różnorodnych środowisk. A może czuję taką wewnętrzną potrzebę ich rozwikłania, bądź staram się znaleźć odpowiedzi na najczęściej pojawiające się pytania, które nie zawsze są jawne, a raczej bywają tematem tabu... Reasumując: każdy z nas ma swoje problemy, z którymi boryka się na co dzień i niekoniecznie dzieli się nimi z bliskimi. Dlaczego? Może po prostu nie chcemy ich martwić. Albo dochodzimy do wniosku, iż uzewnętrznianie się nie musi być konieczne, bądź poniekąd może być w pewien sposób "zdradliwe"... W końcu jesteśmy tylko ludźmi... "Vita mancipio nulli datur, omnibus usu – życia nikt nie otrzymuje na własność, lecz wszyscy do użytku"
~~ Oliwia

środa, 31 października 2012

...home, my sweet home ;)....

Każdy z nas zna stare, dobre polskie powiedzenie, które przekazywane z pokolenia na pokolenie zdaje się być ponadczasowym i niezawodnym, a mowa o: "Nie ma to jak w domu". Wchodząc dzisiaj do domu, poczułam takie ciepło ogniska emanujące z wnętrza mieszkania, które mimo ogromnego zmęczenia przyprawiło mnie o "pozytywny zawrót głowy" ;)... Pełna radość i swoboda. Otwieram oczy i widzę pokoje każdy inny, indywidualny o innym charakterze - jakby każdy pochodził z innego świata :D. Krocząc dalej wchodzę do swojego "królestwa" - cudowna kuchnia, w której szaleje do woli - zarówno w dni pogodne, jak i pochmurne - tworząc to nowe przepisy, potrawy - tym sposobem uszczęśliwiam swoich bliskich, znajomych - co z resztą sprawia mi wiele radości -, poza tym w chwilach zadumy jest ona dla mnie ucieczką od realności, rzeczywistości, brutalności owego świata... Ja znalazłam swoje miejsce i sposób na rozładowanie negatywnej energii, a Wy!!?
"Arbiter elegantiarum – Mistrz dobrego smaku." ~~Oliwia

sobota, 20 października 2012

...pęd "wartości"...?

Biegam w zamyśleniu, aż czasem dziwię się sama sobie, iż żyjąc w takim pędzie myślę o tylu sprawach, rzeczach jednocześnie - czasem rozważając, analizując to co dzieje, bądź działo się w ostatnim czasie, a nierzadko po prostu poszukując rozwiązań na dręczące mnie problemy, zmartwienia czy też pytania poważne, mniej poważne, ale wszystkie są godne rozważenia... Mimo tego ciągłego zatłoczenia w mojej głowie, która pracuje na pełnych obrotach staram się uśmiechać do ludzi, pomagać i wspierać...Przynosi i daje mi to wiele radości - w końcu jesteśmy warci tyle, ile sami jesteśmy w stanie podarować innym od siebie. Takie niby drobiazgi, ale jednak niemierzalne, bezcenne ... WNIOSEK: ...chyba jestem ulepiona z innej "gliny"...
"Per aspera ad astra – przez trudy do gwiazd" ~~Oliwia

niedziela, 7 października 2012

...na wspak... ;p

Ostatnio chyba zbyt wiele myślałam, a tu czas zakasać rękawy i wziąć się za siebie i to "ostro" ;) - nie to żebym się obijała, bądź leżakowała odłogiem w domu bezsensownie zatapiając wzrok w telewizor -, raczej chodziło mi o bardziej aktywne spędzanie czasu w te jesienne już ponure dni... Faktem jest, iż z dniem nadejścia chłodniejszych dni, spędzanie czasu na świeżym powietrzu, spacerowanie odchodzi do "lamusa", więc postanowiłam, że powrócę do pływania, zaś pomiędzy poszukiwaniem pracy mam zamiar skompletować swoje portfolio - w końcu zamierzałam, zbierałam się do tego od dłuższego czasu, którego zawsze mi brakowało, bądź coś stawało na przeszkodzie... Zatem Mój Drogi Przyjacielu, raczku nieboraczku nie kombinuj i pozwól mi na normalne życie, takie za którym tak bardzo tęskniłam... Dobrych snów...
"Aut viam inveniam aut faciam – Albo znajdę drogę, albo ją sobie utoruję." ~~Oliwia

środa, 3 października 2012

...a jednak słońce...

Pojawiło się słońce! Piękne, złote i ogromne - co mnie napawa wielkim optymizmem i nadzieją na lepsze jutro ;)...Ostatnio pisałam o niemożności podjęcia pracy z powodu tego orzeczenia, jednak okazało się to mylne! Świadomość tego, iż będę mogła chociaż w jakimś stopniu wrócić do przeze mnie nazwanej normalności jest dla mnie Jedną z Lepszych Wiadomości w Ostatnim Czasie! Mimo tego co mi zatruwa na co dzień myśli, jak i tego Przyjaciela, który tak mi dokucza, zaczęłam cieszyć się tą Piękną, Złotą Jesienią!... "Animos labor nutrit – Praca karmi umysły."
Ps. Dziękuje za cenne informacje ;)... ~~Oliwia

środa, 26 września 2012

...again...

No tak, poczułam się jakbym dostała czymś ciężkim w głowę... ;/ ... Tak marzyłam o powrocie do pracy, realizacji swoich planów zawodowych i nagle wszystko prysło jak bańka mydlana w kolorach tęczy... Dlaczego? Otóż już tłumaczę, całkiem niedawno miałam komisję w ZUS'ie - czas najwyższy, w końcu na tzw. świadczeniu rehabilitacyjnym można pozostać maksymalnie do roku (z resztą, jak dla mnie wystarczająco) -, stawiłam się na wyznaczoną godzinę ze swoją dokumentacją medyczną - przybrała ostatnio na wadze, ja jej mogę jedynie pozazdrościć "krągłości" -, po czym Pani Orzecznik - z resztą bardzo sympatyczna, miła kobieta - zaprosiła mnie do gabinetu, przeprowadziła wywiad, "mały przegląd techniczny", po czym pisała, pisała, pisała, a na koniec usłyszałam: "do zobaczenia za dwa lata", a mnie po prostu zamurowało, wyszłam z gabinetu, spojrzałam na orzeczenie i przeczytałam: "...całkowicie niezdolna do pracy do 30.09.2014r." - co jest równoznaczne z całkowitym zakazem podjęcia jakiejkolwiek pracy... Moje marzenie prysło... Fakt: Wrzesień i październik to ciąg badań, wizyt u lekarzy specjalistów, pobyty w szpitalach i tak na przemian, krótko mówiąc z "białymi kitlami za pan brat", więc z pewnością nie miałabym możliwości podjęcia jakiejkolwiek pracy, gdybym nawet miała tzw. "zielone światło". Mimo tego gdzieś, w głębi serce tliła się nadzieja, wiara w to, iż choćby za pół roku będę szczęśliwą, pracującą, młodą kobietą, która spełni się zawodowo, będzie się rozwijać i w końcu wróci do nazywanej przeze mnie "normalności"...bez ograniczeń...
Cóż...jednak muszę jeszcze poczekać... "Ne quid nimis – nic ponad miarę" ~~Oliwia

środa, 19 września 2012

...z głową w chmurach...

Od jakiegoś czasu - na prawdę nie mam pojęcia, czym jest to spowodowane -, ale gdzie bym się nie ruszyła, chodzę i robię zdjęcia chmurom, niebu...Setki fotografii, w różnych perspektywach, barwach... Daje mi to siłę, energię i niewiarygodną radość, której na prawdę nie potrafię opisać! :D... A czasu na swoją pasję mam ogrom - w końcu stałam się rencistką, więc przez najbliższe dwa lata, mam czas i pole do popisu!:)...co prawda bardzo nad tym ubolewam, gdyż miałam nadzieję, na powrót do pracy, a tu niestety jeszcze nie teraz - najwyraźniej to jeszcze nie mój czas ... Ale, ale po upływie tych dwóch lat wierzę, iż uda mi się założyć własną działalność związaną z moją pasją. A jak na razie, jestem w trakcie "szkolenia się", jak i wyprowadzania swojego stanu zdrowia na tzw. "wyższy poziom". Staram się czerpać z każdej chwili jak najwięcej - mimo tych ostatnich strasznych tygodni, o których wspominać już nie będę, choćby dlatego iż nie są tego warte... ;) Więc uśmiecham się i idę dalej przez życie :D ...Trzeba się czymś zająć, by nie zwariować przez te dwa kolejne lata, a przede wszystkim postarać się o tzw. "urozmaicenie" każdego, kolejnego dnia... "Anceps remedium melius quam nullum – Niepewne lekarstwo lepsze niż żadne." ~~Oliwia

piątek, 14 września 2012

... walcząc z frustracją ...

Tak bardzo dzisiaj chciałam coś napisać, ale na prawdę sama nie wiem od czego zacząć i czy będzie to coś sensownego, godnego uwagi...Nie mniej jednak, zostawię jakiś ślad w postaci nowego posta, może nie będzie na tyle interesujący, ale to nieistotne.... Chcę napisać o czymś, co już od dawna zatruwa mi zdrowie, życie i głowę... Ostatnio ogarnia mnie straszna, niepohamowana złość i frustracja na system panujący w naszym kraju! Ale cóż ja, taka jednostka mogę wskórać?! Nic... Zupełnie nic... I nie mówię tylko o sobie, czy moim bliskich, ale i w imieniu wielu znanych, czy też nie znanych mi osób, ludzi którzy walczą z różnego rodzaju dolegliwościami, chorobami! Niezbyt daleko trzeba sięgać pamięcią, aby przekonać się o braku odpowiedniego zaopatrzenia choćby w tzw. cytostatyki, nie wspominając o ogromnych kolejkach do lekarzy specjalistów, czy drożejących lekach - średnio raz na 3 miesiące wychodzi nowa lista refundacyjna, która nie jest korzystna dla pacjentów -! Można by było wymieniać wiele przykładów panującego nieprecyzyjnego systemu, który zamiast pomagać, wspierać pacjentów i ich rodziny, funduje nam karkołomne ceny, nieustanne nerwy i wiele innych niedogodności, które przyczyniają się jedynie do pogorszenia naszego stanu zdrowia. Obecnie doszło do tego, iż chorzy wybierają między comiesięcznymi opłatami, żywnością, a wykupieniem niezbędnych leków! Jaką mają alternatywę? Albo opłacą czynsz, energię, gaz i będą mieli przez kolejny miesiąc tzw. potocznie "dach nad głową", bądź wykupią leki, co wiąże się z rosnącymi długami, odsetkami z miesiąca na miesiąc. Reasumując zakończy się to eksmisją! Każdy z nas, mógłby podać choćby kilka takich przykładów z życia! rozglądając się dookoła na co dzień, przez lata widujemy ludzi, którzy pracują od świtu do zmierzchu, na 2 etatach, by zapewnić byt rodzinie, najbliższym, a co dostają w zamian po 30-40 latach pracy, gdy choroba nagle się pojawi!? Utrudnienia, panującą i wszechobecną znieczulice ze strony państwa. Niestety trzeba przyznać, iż panujący system jest zepsuty do szpiku kości, a kto podejmie się jakiegokolwiek programu naprawczego!? To pytanie chyba pozostanie bez odpowiedzi... "Ad meliora tempora – Do lepszych czasów; obyśmy się spotkali w lepszych czasach."
~~Oliwia

poniedziałek, 10 września 2012

...bonusik...

Przede mną dwa miesiące walki, na przemian w roli głównej: szpital, badania, ZUS - ciekawe co powiedzą!?...heh...nie zdziwiłoby mnie to, gdybybm usłyszała, że jestem w pełni zdrowa, bo przecież dobrze wyglądam - szkoda tylko, że to nie jest adekwatne do tego jak się czuje ( kogo bym nie spotkała to słyszę bezpośrednio, bądź pokątnie określenia opisujące moją osobę, cyt.:"chudzinko TY","Przytyłabyś trochę","Ty w ogóle coś jesz"...i wiele podobnych )...ale cóż, narzekać nie będę, ludzie są w gorszym stanie, mają większe problemy, więc ucinam temat... Ostatnio staram się zająć myśli wszystkim i niczym, byle czym i czymś poważniejszym... Usilnie próbuje się przygotowywać powoli na egzaminy - bo przecież zaczęłam kurs, który muszę zakończyć egzaminem, aby go zaliczyć (jak to zazwyczaj bywa) -...Jeśli mam być szczera, to jakoś ciężko mi się skupić na czymkolwiek, gdy w głowie burza myśli o różnej tematyce nie daje spokoju... Marzę o wyjeździe, wypoczynku, gdzieś w zaciszu - nie na odludziu oczywiście -, ale w jakimś przyjemnym miejscu, choć przez parę dni...ale niestety przez najbliższy czas na marzeniach muszę poprzestać, najpierw pewne sprawy muszę doprowadzić do końca... I mimo tego nadal staram się nie zwariować...;) Dziękuję...
"In magnis et voluisse sat est – w rzeczach wielkich wystarczy chcieć." Ps. ....gdyby było to takie proste.... staram się ... ~~Oliwia

niedziela, 2 września 2012

...krok na przód...

Kilka postów wcześniej pisałam o tym, iż warto sobie wyznaczać cele, kolejne, nowe cele w życiu, niezależnie od stanu zdrowia, samopoczucia czy też humoru. - Dla mnie jest to swego rodzaju tzw. "siłą napędową", która dodaje mi energii. Mimo tego, iż niewiele sypiam, - czego głównym winowajcom jest ból -, budzę się rano, zrobię i wypiję pyszną czarną, słodką, aromatyczną kawkę, po czym wstaję z determinacją, siłą i wolą walki z przeciwnościami i "parą" do działania, wyznaczania i osiągania swoich małych i tych większych celi. Gdy już dotrę na szczyt, wbrew pozorom nie czuję zmęczenia, a wręcz przeciwnie. Świadomość tego, iż udało mi zrealizować poprzednie założenie, motywuje mnie do działania i wyznaczania kolejnych, nowych.... I to jest właśnie Piękne! Dzięki temu jestem szczęśliwa i daję je bliskim, innym... Przekazujmy je dalej... "Vita mancipio nulli datur, omnibus usu – życia nikt nie otrzymuje na własność, lecz wszyscy do użytku." ~~Oliwia

wtorek, 28 sierpnia 2012

...w zawieszeniu...

Ostatnio dopadła mnie melancholia - ręczę Wam, iż powodem tego nie jest moja choroba, czy cokolwiek, co mogłoby się z nią wiązać -...A co nim jest? Myślę, że głównym, a zarazem jedynym powodem jest zbliżająca się rocznica śmierci kogoś bardzo bliskiego...Przywołuje ona wspomnienia z ostatnich chwil, tygodni, miesięcy i lat walki z moim - teraz już obecnym - przyjacielem...Stoczył walkę, ale niestety poległ, nie udało się... Rok rocznie, gdy zbliża się ten dzień, nadchodzi czas refleksji, przemyśleń... Nie sposób pogodzić się z brakiem tych bliskich osób, które były od zawsze naszym przy boku, pielęgnowały, dbały, pocieszały, czuwały....były obecne w naszym życiu zawsze, niezależnie od pory dnia, czy też nocy...tyle im zawdzięczamy! Dzięki nim, jesteśmy takimi ludźmi a nie innymi! Pamiętajmy.... ...Pamiętam... "Aequam memento rebus in arduis servare mentem non secus in bonis – Pamiętaj zachować spokój umysłu tak w nieszczęściu jak i w powodzeniu"
Dziękuję Tatku... ~~Oliwia

poniedziałek, 20 sierpnia 2012

....szaraczka...

Mówiąc szczerze, zarówno przed, jak i po obronie brakowało mi czasu na cokolwiek, niby z dniem obrony dyplomu powinnam mieć już na to czas, ale jednak okazało się to mylne. Okres letni wiąże się z wypoczynkiem, co jednoznaczne jest z napływem turystów - gości - nad morze; co z resztą jest bardzo miłe, ale po tym wszystkim trzeba odetchnąć, zatrzymać się i odpocząć...Pozwolić sobie na zasłużony dzień wolny; dzień dla siebie :D - przynajmniej dzisiaj. ...Mimo tego, iż przez tą pogodę, która bywa zmienna - jak to aura ma w "zwyczaju" - nie wiem jak was, ale mnie doprowadza do czystego szaleństwa i wyboru bólowego, a co niekoniecznie bywa sprzyjające ;p... Cóż i czasem tak być musi, ale grunt to iść dalej i nie poddawać się :) ... Po porannym biegu przez miasto - trzeba było po pięknym, słonecznym weekend'ie pozałatwiać kilka spraw i wrócić do życia codziennego -, "zjedzonym obiadku", nadszedł czas na mały relaks...siedzę i obserwuje swoją "szaraczkę" - króliczycę (pers maści srebrnej)-, która wyleguje się na balkonie w między czasie oblizując rogi, ranty ścian, a przy tym wszystkim nasłuchuje stukotu klawiatury i różnych napływających dźwięków dobiegających z otoczenia - to dopiero jest agentka; charakterna, uparta, ale przy tym wszystkim nie sposób jej nie kochać ;)! Takie małe stworzątko a jednak potrafi wnieść w życie wiele radości i uśmiechu! "Nosce te ipsum! – poznaj siebie samego" ~~Oliwia

niedziela, 12 sierpnia 2012

...kalejdoskop....

Tego roku lato nie raczy nas -tzn. mieszkańców Pomorza- zbyt piękną pogodą, wręcz przeciwnie...Czuje się, jak w kalejdoskopie.- Właśnie w taki sposób owa aura na mnie wpływa, lecz mimo tego chciałabym w jakiś szczególny sposób zakończyć ten sezon. No właśnie, ładnie to ujęłam - wzbudziło to u mnie falę śmiechu-, już tłumaczę dlaczego tak napisałam, mianowicie dla mnie stwierdzenie "w sposób szczególny" znaczy sport ekstremalny, a niestety na to pozwolić sobie nie mogę, więc z pewnością wybiorę się gdzieś, bądź do kogoś w odwiedziny, czyli taka standardowa forma wypoczynku, ale nie mniej ciekawa ;)... Niestety będę musiała się wybrać w pojedynkę, ponieważ Mąż pracuje, poza tym -mówiąc szczerze- osobiście również nie mam zbyt wiele wolnego czasu na takie "frywolne wyjazdy", gdyż los przygotował mi na ten czas sporo niecierpiących zwłoki spraw do pozałatwiania...Cóż uroki Życia... ;) Ale przynajmniej nie ma czasu na nudę... :) "Amor tollit timorem – Miłość usuwa strach".
~~Oliwia

czwartek, 2 sierpnia 2012

...koniec i początek...

Nie odzywałam się dość długo, ale nie bez przyczyny...właściwie było kilka powodów, m.in. egzaminy, pisanie pracy, przygotowania do obrony, którą już mam za sobą i jak najbardziej pozytywnie zaliczoną - co z resztą jest kolejnym powodem do radości ;) -. Jednym z takich główniejszych moich osiągnięć, jest wygrany rok życia, poprawa stanu zdrowia, co z resztą jest poparte ostatnim wynikiem badania PET, w którym ewidentnie zanotowano brak progresji, jak i zmniejszenie guza - taki mój mały, wielki, słodki sukcesik! Zatem nadal usilnie wierzę i będę wierzyła w lepsze jutro, zaś moja siła, samozaparcie przyniosła już efekty - zarówno w kwestii poprawy stanu zdrowia, jak i zakończenia studiów z świetnym wynikiem :)! Każdy kolejny, nowy dzień jest dla mnie wyjątkowy i niepowtarzalny, zaś mimo towarzyszących mi na co dzień bóli, staram się cieszyć nim, jednocześnie wykorzystując do cna każdą chwilę, moment...Teraz wyznaczam sobie nowe cele, oczywiście będę dążyła do ich realizacji ... Tego samego życzę Wam, siły, wiary, cierpliwości w dążeniu do osiągnięcia własnych celi, założeń...
"Vulgare amici nomen, sed rara est fides – słowo „przyjaciel” jest pospolite, ale lojalność jest bardzo rzadka" ~~Oliwia

czwartek, 5 lipca 2012

...new day, new possibilities... ;)

Nowy Dzień = Nowe Możliwości... Każdy dzień niesie za sobą nowe możliwości dla mnie, każdego z nas... Piękne jest to, iż jest to nieprzewidywalne; nie wiem, nie jestem w stanie opisać tego uczucia...Wstając rano zastanawiam się, z taką nieodpartą ciekawością, nietypową, wręcz niemożliwą do opisania radością! Otwieram oczy i widzę pogodę, bądź niepogodę, która jest równie zaskakująca; spoglądam przez okno, patrzę na niebo i podziwiam, robię setki zdjęć chmurom - sama nie wiem dlaczego akurat wybrałam chmury, mają coś w sobie, nie mogę się temu oprzeć, choć mam świadomość tego, iż z punku widzenia obserwatora może to wyglądać dość zabawnie - nie mniej jednak, nie zwracam na to najmniejszej uwagi, sprawia mi to zbyt wielką radość - nazywam to swoją pokusą, której nigdy nie mogę się oprzeć, ale i pokusą której mogę się oddać w zupełności, całości, której nikt nie jest w stanie mi zabronić, czy też odebrać... Każdy z nas ma swoje dziwne zachowania, zainteresowania, w których kryje się nieoszlifowane piękno...Dzięki temu jesteśmy wyjątkowi... "Ars alit artificiem – Sztuka żywi twórcę."
~~Oliwia

środa, 27 czerwca 2012

...Pamięci Magdaleny Prokopowicz...

...Czerwiec... będzie dla mnie pamiętnym miesiącem... Zastanawiacie się dlaczego!? Już tłumaczę ...Kilka dni temu zmarła Magda Prokopowicz, założycielka fundacji "Rak'n'roll"...Poprzez prowadzenie bloga, jak i swoją fundację wielu osobom dodała otuchy, motywacji i siły do działania, walki by nie poddać się, nie ulec tej strasznej chorobie, przede wszystkim nie pozwolić jej na zawładnięcie swojego ciała,tym bardziej umysłu! Podziwiam ją i mimo tego, iż nie miałam możliwości poznania jej - nad czym ubolewam - to była, jest i będzie dla mnie wzorem do naśladowania! Zachęcam; Bierzmy, Bierzcie przykład i żyjmy każdą chwilą, każdym dniem, ciesząc się z pogody i niepogody, każdym możliwym drobiazgiem....Dostrzegajmy piękno, które niesie za sobą każdy, kolejny, nowy dzień...mimo wszelakich przeciwności - na prawdę warto... Madziu Dziękuje za to, iż otworzyłaś mi oczy...
"Sapienta ars vivendi putanda est – mądrość należy uważać za sztukę życia" ~~Oliwia

wtorek, 19 czerwca 2012

...każdy dzień niesie coś nowego....

...nowe znajomości, nowe doświadczenia... każdy dzień, niby taki sam, ale jednak inny, różni się od poprzedniego, niesie za sobą coś innego, nieznanego, a może jakąś niespodziankę!? Nie mówię tu o czymś wielkim, może to być równie dobrze uśmiech drugiego człowieka, bądź ktoś bliski powie dwa słowa, które odmienią na zawsze całe życie... Często zdarza się, iż nie doceniamy, nie zauważamy tego co mamy pod "nosem", tego co znajduję się tak blisko, właściwie na wyciągnięcie ręki, nie dostrzegamy tego co mamy i kogo mamy wokół siebie!Jak wspaniali ludzie nas otaczają na co dzień...A na prawdę warto się zatrzymać, rozejrzeć, dostrzec i przede wszystkim docenić najmniejszy detal, słowo, ludzi...Zbyt wiele złośliwości, wokół panującej społecznej znieczulicy i tych wszystkich dodatkowych, negatywnych zachowań...Życie jest tylko jedno, więc spójrzmy na świat z uśmiechem, niezależnie od tego w jaki sposób los nas doświadcza, niezależnie od wszystkiego Życie Jest Piękne, więc Przestańmy je marnować na "byle jakie, samolubne, egoistyczne zachowanie". Cieszcie się każdym dniem, bo jest jedyny w swoim rodzaju i z pewnością nigdy już nie będziecie mieć możliwości przeżyć go po raz kolejny... "Amicum perdere est damnorum maximum – Stracić przyjaciela to największa ze strat." ~~Oliwia

piątek, 15 czerwca 2012

...zwątpienie? niee, to tylko "poszlaki"

Gdy nadchodzą te "gorsze" dni, zastanawiam się, czy to pozytywne podejście, nadzieja, wiara w "lepsze dni" pozostanie ze mną i będą mi towarzyszyły każdego dnia, stale...Przezwyciężą wszelkie wątpliwości, przeciwności, przegnają złe samopoczucie, bóle i całą resztę tych "śmieciowych" niedogodności, dolegliwości...wtedy zaczynam analizować wszystko to, co dokładnie działo się przez te dni, miesiące - już lata -, wtedy otrząsam się i nasuwa mi się myśl: "nie może być inaczej, jeśli czegoś bardzo pragnę jest to do osiągnięcia, muszę jedynie włożyć w to wiele wysiłku, a cierpliwość w tym mi pomoże z pewnością"! Życie jest tylko jedno, więc staram się przez nie przejść -mimo napotykających na co dzień przeciwności- szczęśliwie... Po przeczytaniu tego post'a, może Wam się wydawać, iż nie zdaję sobie sprawy z tego co piszę!?Wierzcie mi, zanim napisałam te słowa, głęboko się nad nimi zastanowiłam, dochodząc do wniosku, iż nie mogłabym napisać tego inaczej. Nie każdemu mogą one przypaść do gustu, nie każdy musi się z nimi zgodzić... opisuje dokładnie swoje podejście, postępowanie; swego rodzaju umiejętność radzenia sobie w tego typu sytuacjach. Wiem, iż są dni, w których tak na prawdę wydawać się by mogło, iż gorzej być nie może,a wtedy pojawia się zwątpienie, bezsilność, która nikomu nie sprzyja, tym bardziej nie dodaje ani siły, tym bardziej otuchy! Ale nawet w te dni starajmy się - ja przynajmniej wyznaje tą zasadę - cieszyć się najmniejszymi drobiazgami, każdym dniem, chwilą, dostrzegajmy to co mamy i kogo mamy, bo dla nich, dla tych wszystkich pięknych chwil żyjemy i każda z nich jest niepowtarzalna, jedyna w swoim rodzaju! "Memini tui, memento mei – pamiętam o tobie, pamietaj o mnie" ~~Oliwia

środa, 6 czerwca 2012

"...w maju, jak!?! W maju, jak w raju..." ;)

...I nadszedł czas pięknych, słonecznych dni ;)... trzeba jedynie przebrnąć przez serię egzaminów, "lipcową obronę", a wtedy można przystąpić do realizacji, zamierzonych już z resztą - dużo wcześniej - celów! Mogę jedynie podzielić się cennym zdaniem, którym kieruje się od lat, mianowicie: "Jesteśmy warci tyle, ile dajemy od siebie innym"... dlatego śmiem twierdzić, iż tak ważny jest nasz stosunek do życia, tego co nas otacza... Mam nadzieje, iż zatrzymacie się na chwilę, przeanalizujecie swoje, dotychczasowe postępowanie, zastanowicie się nad tym, jak traktujecie swoich bliskich, przyjaciół, czy ludzi, których mijacie pędząc gdzieś w pośpiechu za obowiązkami życia codziennego, w między czasie zastanawiając się nad rozwiązaniem problemów, z którymi boryka się każdy z nas... Nie mniej jednak, uważam i pozostanie to niezmienne, iż warto się zatrzymać i zastanowić "jakim jestem człowiekiem, kiedy ostatni raz zrobiłam -em coś dla kogoś bezinteresownie?", przeprowadzić tzw. analizę, może dodać do swojego planu dnia "czas dla kogoś"!? Zwykła rozmowa, a potrafi dać wiele szczęścia i radości; czasem wystarczy, iż wysłuchamy, doradzimy, - krótko mówiąc - poświęcimy chwilę, bądź dwie komuś, kto tego na prawdę potrzebuje, a przecież to na prawdę niewiele... "Amicus certus in re incerta cernitur – Pewnego przyjaciela poznaje się w niepewnej sytuacji." ~~ Oliwia

sobota, 26 maja 2012

czas na refleksje...

...od jakiegoś już czasu dużo myślę, zastanawiam się dlaczego wśród ludzi panuje wszechobecna znieczulica!?... Nie mogę tego zrozumieć, próbowałam niejednokrotnie, ale jednak nie potrafię...Dlaczego ludzie nie reagują na krzywdę innych? Nie zauważają ich potrzeb? Skąd taki egoizm?!? Dlaczego nie potrafią bezinteresownie pomóc potrzebującym? ... Te pytania zaprzątają moje myśli od bardzo dawna. Jest wiele osób, które potrzebują pomocy...Chciałabym coś dla nich zrobić... M.in założyć stowarzyszenie, które w pewien sposób z pewnością ułatwiłoby osiągnięcie zamierzonego celu, ale nie bardzo wiem jak się za to zabrać. Co prawda, dowiadywałam się w pewnych miejscach, instytucjach, ale niestety wszędzie odmówiono ... Więc może znalazłby się ktoś, kto ma, bądź miał z tym do czynienia i mógłby mi ewentualnie udzielić jakiś rad, informacji dotyczących założenia stowarzyszenia np. dla osób i rodzin chorych na nowotwory!? Byłabym niezmiernie wdzięczna za jakąkolwiek informację, jak i ochotników, którzy mięliby ochotę dołączyć się i wspólnie stworzyć coś takiego... "Alteri vivas oportet, si tibi vis vivere – Trzeba żyć dla innych, jeśli chcesz żyć z pożytkiem dla siebie" ~~Oliwia

czwartek, 17 maja 2012

...hmm...

Najwyraźniej zbyt długo już jestem w domu, bo zbyt wiele myślę - jak to mój mąż swego czasu nazwał "mędrkuję" -... nawet nie zdajecie sobie sprawy z tego, jak bardzo chciałabym wrócić do "normalnego życia, tempa, pędu"...Brakuje mi takiej zwykłej codzienności, której normalni, zdrowi ludzie mają już dość...A ja tęsknie za nią, wypatrując każdego dnia, tygodnia, miesiąca jej tak, jak dzieci wypatrują w wigilię pierwszej gwiazdki na niebie, by usiąść przy stole z najbliższymi... Choć moje dni są wypełnione, na tzw. "max możliwości" - nie ukrywam, czasem nawet ponad normalny stan moich możliwości -, jednak to nie to samo...brakuje w nich takiej pogoni, zapomnienia, ucieczki od szarości, brak takiej przynależności do jakieś grupy społecznej, czy zawodowej... Sama właściwie nie jestem w stanie tego dokładnie określić, opisać, czy też nazwać. Wbrew pozorom jest to dość trudne, ale z pewnością grono osób podzieli moje zdanie... Mimo tej tęsknoty za tzw. zwykłą codziennością, to moje "mędrkowanie" nie pozostało bez echa, można powiedzieć, że było i jest potrzebne, wręcz powiedziałabym nawet, iż dość skuteczne... Czuje, jakbym w końcu przejrzała na oczy, zobaczyła jaki jest świat, jacy są ludzie... Dojrzałam to, czego nie widziałam wcześniej...Ale co najważniejsze Poznałam Wspaniałych Ludzi; nie ukrywam, iż, kiedy zawiodły mnie bliskie osoby - przynajmniej na tamtą chwilę dla mnie nimi byli - przeżyłam szok... Było to nie lada przeżycie, które najpierw dało mi porządnego kopniaka, a później przyczyniło się do radości w sercu, jak i uśmiechu na twarzy! Był to tak na prawdę początek drogi, ale jak widać los szykuje jeszcze wiele wspaniałych chwil wartych walki z wszelkimi przeciwnościami... Czuje się, jakby zdjęto ze mnie wielki ciężar, żyję zupełnie inaczej, dostrzegam o wiele więcej, cieszę się każdym - nawet tym najmniejszym - drobiazgiem, dniem, momentem...I to jest Piękne... "Nulla aetas ad discendum sera" – ...żaden wiek nie jest do nauki zbyt późny...
~~Oliwia

niedziela, 13 maja 2012

...sama radość...

W dniu dzisiejszym wróciłam z badań i konsultacji... Były to ciężkie dni... Patrząc z perspektywy czasu, na ten ostatni rok, to co się działo, każda kolejna wizyta w szpitalu, poradni onkologicznej staje się coraz bardziej stresująca, ponieważ nigdy nie wiem co, tak na prawdę usłyszę. Tym bardziej, iż właściwie pokładam swoje życie, zdrowie w ich rękach, rękach specjalistów...Oni decydują o moim dalszym leczeniu. Niestety kilka lat temu zmarła Bardzo mi Bliska Osoba na nowotwór...Poniekąd obwiniam o to lekarza - nie bez powodu, a wręcz przeciwnie -, ponieważ nie zrobił szczegółowych badań, bezpodstawnie leczył na błahą przypadłość, która po upływie 7 miesięcy okazała się niewyleczalną chorobą, padła diagnoza rak nerki...To był szok dla wszystkich, przecież pacjent był leczony na rwę kulszową...Po ciężkich dwóch latach zmagań z chorobą płomień zgasł... Ta Osoba odeszła...Szanowna Pani Doktor, po dziś dzień mijając mnie na ulicy, nie potrafi spojrzeć w oczy, ucieka wzrokiem, bądź zmienia trasę... A wystarczyło zrobić badania, ale cóż ... czasu nie cofniemy... Tak było parę lat temu....
A teraz??.... Choruję ja, właściwie już od ponad roku... Ale mimo tego cieszę się każdym dniem, niezależnie od samopoczucia, które mogę porównać do rosyjskiej ruletki,gdyż zmienia się co chwilę i nie bywa nazbyt znośne...Ale wiem, iż mam dla Kogo Żyć, Męża, Mamy, Rodziny, Przyjaciół, a tym bardziej dla samej siebie! Chcę dawać radość, szczęście Innym! Chcę się spełniać w życiu zawodowym, jak i prywatnym... To daje mi siłę, energię na to, by zmagać się z tym każdego dnia! Dzięki mojemu nastawieniu, wierze w to, iż będzie, musi być dobrze, moje rokowania wg. lekarzy z wizyty na wizytę są coraz lepsze, a więc mam wiele powodów do radości! Tego i Wam Życzę... ...Cieszcie się życiem Kochani... ~~Oliwia

niedziela, 6 maja 2012

Co nowego w "moim Świecie"...

Z góry chciałabym bardzo przeprosić, iż od jakiegoś czasu nie zostawiłam żadnego śladu po sobie w postaci wpisu...Przez tą majówkę jednak miałam sporo zajęć - co prawda niewiele się zmieniło, ale jednak zawsze znalazłam sobie jakieś zajęcie... choć nie zabrakło czasu na refleksje na temat ludzi, życia... nie ukrywam, iż w ostatnim czasie czuje się troszkę gorzej, co zapewne jest spowodowane ciągłymi zmianami pogody. Jednocześnie nastraja mnie to do rozmyślań...przyznam się, że nie zawsze takie chwile słabości na mnie dobrze wpływają, ale szybko staram się naprostować, uporządkować je w taki sposób, by wszystko wróciło na swój - odpowiedni tor. Muszę nabrać sił, gdyż czekają mnie na prawdę ciężkie 3 miesiące, które z resztą będą mnie kosztowały sporo wysiłku. Obiecuję jednak, iż będę starała się częściej umieszczać wpisy, więc spodziewajcie się na dniach kolejnego posta. Tymczasem, "Dies diem docet – Dzień uczy dzień"
~~Oliwia

środa, 25 kwietnia 2012

...deszczowy poranek....

Przez ostatnie kilka dni, nie udzielałam się na swoim blogu, nie zamieszczałam nowych postów,więc nadszedł czas, aby to zmienić i umieścić coś nowego... Po przebudzeniu, spojrzałam przez okno i niestety pogoda nie sprzyja w dniu dzisiejszym spacerom...Ale nawet matka natura nie popsuje mi dobrego nastroju,mimo okropnego samopoczucia! W końcu to tylko pogoda, która zmienną jest...Mam zamiar zająć się dzisiaj czymś kreatywnym i z pewnością tak właśnie będzie, a plany, które miałam na dzień dzisiejszy? Przełożę, na inny, słoneczny dzień... Staram się korzystać z wolnego czasu, jak najlepiej, gdyż w najbliższych miesiącach, tak pięknych, - gdy życie wokół nas rozkwita, robi się pięknie, barwnie i przede wszystkim ciepło, co napawa siłą i energią - jakimi są maj...czerwiec i lipiec ... rozpocznie się - nazwę to - "czas na fali" - już tłumaczę, dlaczego użyłam właśnie takiego porównania... mianowicie Kocham wszelkiego rodzaju sporty wodne - co prawda moja sytuacja nie ma się w ogóle do sportu -, ale ładnie brzmi - niekoniecznie nazywając to muszę czytelnikowi w samej nazwie, czy określeniu tego - dać do zrozumienia, co dokładnie miałam na myśli formułując to w taki, a nie inny sposób...A co się pod tym kryje? Nic szczególnego, właściwie to najprostsza zagadka - przynajmniej, jeśli chodzi o mój przypadek -, czeka mnie seria badań i dalsza bieganina po gabinetach specjalistycznych, może podejmą jakieś konkretne leczenie, bądź będą w dalszym ciągu obserwować... okaże się... Nie twierdzę, iż się tym nie martwię - byłoby to trochę dziwne, wręcz irracjonalne, nie sądzicie!?? -, ale z pewnością nie popadam ze skrajności w skrajność... ;) Mam plany i staram się je realizować, jedynie w "odrobinę" wolniejszym tempie, niżeli miałoby to miejsce. I niezależnie od wszystkiego, realizacja, celów, marzeń sprawia mi tyle radości i satysfakcji, iż zapominam... Każdy nowy dzień jest zagadką, wstając rano cieszę się, iż mam możliwość ją rozwikłać... "Animos labor nutrit – Praca karmi umysły"

piątek, 20 kwietnia 2012

kolejny ranek, dzień...

I kolejny dzień mam za sobą... Co prawda nie był przepełniony wrażeniami...Każdy miniony jest dla mnie wyjątkowy, jedyny w swoim rodzaju. Niezależnie od wszystkiego co się dzieje wokół mnie, mieście, kraju, czy też na świecie... Gdy budzę się rano, cieszę się, iż przede mną jest nowy dzień, który mogę spędzić dokładnie tak, jak go sobie zaplanuje - choć czasem los potrafi mnie zaskoczyć, tym co dla mnie przygotował :), bywa nieprzewidywalny! To tak, jak z datą, która nigdy się już nie powtórzy; to od nas zależy jak go spędzimy, przywitamy ludzi na ulicy, z kim będziemy rozmawiać, jak się zachowamy... my mamy wpływ, nie tylko na przebieg naszego dnia, ale odnosi się to również do całego naszego życia. Prawdę mówiąc, w życiu - wbrew pozorom - wiele zależy od nas. Czasem mają miejsce sytuacje, zdarzenia na które faktycznie nie mamy wpływu, lecz mamy wpływ na nasze podejście... Warto się zastanowić nad tym, jak chcemy, by wyglądało nasze życie, przyszłość. Wykorzystajmy każdy dzień, chwilę...Żyjmy tak, aby niczego nie żałować - oczywiście na tyle, na ile jest to możliwe...
..."Tabula rasa"... ~~Oliwia

sobota, 14 kwietnia 2012

... Słoneczna Sobootaaa... :)

Miło się budzić o poranku, gdy za oknem świeci piękne słoneczko i uśmiecha się do mnie, dosłownie tak, jakby chciało mi powiedzieć, przekazać: "Dzisiaj będzie piękny dzień, więc wstawaj z łóżka"! I wręcz ogromną  radością to zrobiłam, mimo bólu, który towarzyszy mi przez 24h ...
Więc powiedzcie mi proszę :" Czegóż więcej potrzeba do szczęścia"?!? Skoro za oknem pogoda jak marzenie, dzień w gronie najbliższych, w tle "opowieści z rodzinnej krypty" troszkę na wpół żartem i na  wpół serio... Aż żal serce ściska, iż ten dzień dobiegł już końcowi...
Ale nie narzekajmy, mamy wiosnę, a co za tym idzie?1? Coraz ładniejszą pogodę mamy za oknem, wszystko zaczyna budzić się do życia, rośliny nabierają kolorów...Dzięki temu świat nabiera barw, zaś na nas działa to jak "siła napędowa" do życia i napala radością, energią na zmagania, kolejne wzloty i upadki!
....Pozwólcie na chwilę przemyśleń.....
Idąc - właściwie spacerując - po mieście obserwuję ludzi, którzy w codziennym galopie nie dostrzegają tego co nas otacza, z braku czasu... wierzcie mi, bądź nie ale warto przystanąć, choć na chwilę zwolnić tempo, rozejrzeć się dookoła, a zobaczycie piękno, które otacza nas wszystkich... z pewnością bylibyście szczęśliwsi... Przyznam się Wam szczerze, iż osobiście do momentu, w którym wykryto u mnie chorobę sama byłam w pewien sposób "ślepa" na to co mnie otacza, żyłam w ogromnym tempie, pogoni za uczelnia, pracą, obowiązkami... lecz przyszedł czas, iż musiałam zaprzestać takiego życia... Wszystko uległo zmianie ... - oczywiście nie twierdzę, iż choroba, która mnie dopadła jest czymś dobrym, pisząc to chciałabym Wam w pewien sposób coś uzmysłowić, otworzyć oczy, abyście nie popełniali takich błędów jak ja, gdyż życie w ciągłym stresie, pogoni za "Czymś" osłabia nas, jak i organizm, co z resztą jest idealną pożywką dla różnego rodzaju "paskudnych" chorób, przypadłości-...
Prawdę mówiąc, wszystko co miało miejsce w ostatnim roku otworzyło mi to oczy na świat, ludzi, ale była to - właściwie nadal jest - "Niezłą Szkołą Przetrwania", właściwie to codzienna walka o kolejny dzień... Dlatego też cieszę się każdym porankiem, dniem; dostrzegam swego rodzaju pewne piękno, którego wcześniej nie widziałam...
Reasumując: przez wzgląd na własne doświadczenia uczulam Was, abyście poświęcali choć o odrobinę więcej czasu swoim bliskim, rodzinie, znajomym, przyjaciołom, bądź nawet znaleźć więcej czasu dla samego siebie, rozejrzyjcie się, a przekonacie się, iż życie wbrew pozorom nie jest takie straszne i okropne, jak się mogłoby wydawać...



...."Carpe Diem"....

~~Oliwia

środa, 11 kwietnia 2012

...ach te Święta...


 ...Zastanawiam co według Was jest najważniejsze, najcenniejsze? Co każdy z Was ceni sobie najbardziej podczas nie tylko samych Świąt, ale  weekendów, czy też dni wolnych!??...
   Ja osobiście cenie sobie najbardziej, a nawet ponad wszystko czas, chwile spędzone z Najbliższymi... wśród nich po prostu jestem, czuje że żyje, jestem szczęśliwa i właśnie to utwierdza mnie każdego dnia w tym, iż dla tych chwil, dla nich, jak i  dla samej siebie warto żyć i czerpać z każdej chwili jak najwięcej...
Życie zaskakuje nas każdego dnia, nie zawsze to dostrzegamy, ponieważ jesteśmy zbyt zabiegani...
Przez wszystkich nazywana,wypowiadana przez  ludzi z wyczuwalną w głosie rezygnacją, niechęcią "codzienność", niekoniecznie musi być szara... Spójrzcie na ludzi, którzy znajdują się wokół Was, mogą być przyjaciółmi, niekoniecznie wrogami...Czy wszystko musi być zauważalne jedynie w negatywny sposób i w ciemnych barwach? Myślę - właściwie jestem przekonana - że NIE,  dlatego zachęcam otwórzcie się dla ludzi, na ich potrzeby, słuchajcie innych... Życie, Wasze Życie jak i jego tor,bieg zależy głównie od Was i nastawienia, jakie przez Was przemawia...cieszmy się każdym dniem, chwilą...



~~Oliwia

sobota, 7 kwietnia 2012

wspomnienia, a codzienność...

   Kolejny raz zaczynam pisać, sama właściwie nie wiedząc, nie mając pewności, czy będzie to coś sensownego i godnego jakiejkolwiek uwagi...Ale jak widać, piszę nadal...
   Jutro już mamy I Dzień Świąt Wielkanocnych - dokładnie 8.04.2012r - i co prawda w ogóle nie czuje atmosfery, którą odczuwało się w dzieciństwie - zapewne spowodowane jest to ciągłym zabieganiem, życiem w nieustannym biegu, pogoni za czymś, za kimś, nawałem pracy i obowiązków, ale chyba taka już jest kolej rzeczy, losów...
Ale mimo tego powrócę na chwilę do przeszłości...
Pamiętam jakby to było wczoraj, czekałam na te magiczne chwile, spotkania z rodziną, rówieśnikami, kuzynostwem... cieszyłam się na samą myśl o świętach. To były na prawdę piękne, wręcz magiczne chwile, które zapisały się trwale w mojej pamięci w postaci cennych wspomnień...
Wspomnienia są tym, czego nikt nigdy nie zdoła nam ukraść...Miło jest czasem powrócić do tego, gdy wszystko było takie beztroskie, a świat kolorowy i zabawny... Nie twierdzę, iż w chwili obecnej jest gorze, po prostu inaczej. Z biegiem lat dorastamy, zmienia się nasz światopogląd perspektywy, życie zaś nabiera niewyobrażalnego tempa, w którym często nie mamy czasu dla siebie...
  Niejednokrotnie jesteśmy przyparci do muru, zmuszeni do zwolnienia tego tempa, co powoduje, iż zaczynamy dostrzegać świat w innych barwach, kolorach; zmienia się nasza hierarchia wartości, zmieniają się priorytety... zaczynamy cieszyć się z każdego nowego dnia, który dostajemy od losu...
Nie bójmy się otworzyć oczu, otworzyć dla ludzi ...Po prostu bądźmy ...




~~Oliwia

czwartek, 5 kwietnia 2012

day after day, czyli krótko mówiąc dzień po dniu...

Ach... Co za dni... Każdy nowy, kolejny podobny do poprzedniego... Dziwne...
Właściwie minął już rok, odkąd - niestety - nie pracuję. Szczerze powiedziawszy, nie mam pojęcia jak znoszę ten brak tego, co każdego dnia przynosiło mi poczucie - swego rodzaju - spełnienia, przynależności do jakiejś grupy - niezależnie od tego, jakie to było zajęcie, ale zawsze przynosiło dochody i możliwość rozwoju...Nie twierdzę, iż w chwili obecnej się nie rozwijam, wręcz przeciwnie, odkąd choruję zaliczyłam dwie sesje w ciągu jednego semestru, ukończyłam kurs fotografii cyfrowej, przeczytałam sporo książek - ogrom wolnego czasu umożliwił mi nadrobienie zaległości...w między czasie piszę pracę licencjacką, a niebawem obrona - aż na samą myśl mam tzw. gęsią skórkę... Ale jak mawiają od wieków "strach ma wielkie oczy", z pewnością będzie dobrze; nie tylko w kwestii obrony, ale i we wszystkich innych dziedzinach również-. Czyli krótko mówiąc nie cierpię na brak zajęć, czy też nudę, ale to nie to; brakuje tej normalnej codzienności...
W swoim dotychczasowym życiu pracowałam w kilku branżach, począwszy od handlu, a kończywszy na administracji... nie ukrywam faktu, iż tęsknie za tą codzienną bieganiną, która zresztą zaczynała się z reguły od porannej kawy, poprzez pracę, obowiązki domowe, uczelnię, - przeplatające się oczywiście posiłkami, o których nie trzeba mówić, gdyż jest to oczywiste ;) ... jestem malutki łasuchem, o drobnej posturze, ale za to uwielbiam gotować, tworzyć w kuchni co rusz to coś nowego. Prawdę powiedziawszy jest to miejsce w domu, które mogę nazwać swoim "Królestwem"... poza tym jak każdy mam jeszcze inne zainteresowania, hobby. Kolejnym z nich jest Fotografia; dosłownie kocham fotografować wszystko dookoła, utrwalać na zdjęciach nie tylko chwile, momenty godne zapamiętania, bądź uwiecznienia, by powracać do nich kiedy tylko będę miała na to ochotę... moi bliscy się śmieją ze mnie, ponieważ gdy dorwę się do aparatu, zapominam o świecie, to tj. dać dziecku nową zabawkę, która pochłonie je w całości-zupełności! Jest to cudowne uczucie, możecie mi wierzyć! Ale na tym się nie kończy, gdyż po powrocie do domu zrzucam wszystkie zrobione fotografie, po czym podlegają selekcji i obróbce, co pochłania mnie na równi z fotografią i daje mnóstwo satysfakcji, jak i radości...
Kolejna pozycja na mojej liście to Książki.... hmm... Poza  uzależnieniem od ich kupowania,  moim nałogiem jest oczywiście ich czytanie; mam swoje wybrane gatunki książek. Nie lubię tzw. pseudo miłostek - zapewne wydaje się to dziwne, bo w końcu jestem kobietą, a od lat wśród ludzi panuje przekonanie, iż Panie czytają tzw "babskie książki" - czyli potocznie nazywane romansidła... bleee... Ale za to ubóstwiam wręcz książki, które miały jakiś udział w przeszłości, które wnoszą coś w przyszłość, opowiadają o osobistościach znanych i mniej znanych, ich życiu i dlaczego wpisali się w historię, co zrobili i dlaczego są tacy a nie inni...
Przyszła kolej na Psychologię... ahh co bym dała za możliwość połączenia swojej pracy z tą właśnie dziedziną... moi bliscy znajomi - właściwie nie tylko - twierdzą, iż mają we mnie swojego prywatnego psychoterapeutę... brzmi to dość zabawnie, ale faktycznie tak jest... odkąd pamiętam pomoc innym, choćby poprzez rozmowę dawała mi mnóstwo radości, gdyż było - jest i z pewnością też będzie - to bezinteresowne; poza tym pomoc innym daje mi radość, skoro mam taką możliwość, to dlaczego miałoby być inaczej?!? Stąd też pomysł na stworzenie tego bloga...
Tak się zastanawiam, czy ktoś go czyta?!? Nawet jeśli nie, to mam nadzieję - może złudną -, że  z biegiem czasu link od tej właśnie strony dotrze do osób, które uznają tę stronę za coś wartościowego...




~~ Oliwia

wtorek, 3 kwietnia 2012

kwiecień plecień....

   Dzisiejszy dzień należy do jednego z tych gorszych - w kwestii samopoczucia oczywiście fizycznego, bo z całą resztą jest jak najbardziej w porządku!
   Za oknem szaro, ponuro, wietrznie; jednym słowem nieciekawie, co z resztą przyczyniło się do pogorszenia mojej "dziennej dawki wydolności fizycznej". Nigdy nie miałam problemów z odczuwalnością zmian warunków atmosferycznych, aż tu nagle spadło to na mnie jak przysłowiowy "grom z jasnego" - obecnie ciemnego - nieba. Ale uważam, że i z tym można sobie poradzić. Skoro los stawia nam takie, a nie inne przeszkody na drodze życiowej, tzn., iż jesteśmy na tyle silni, aby to znieść i przetrwać takie dni, momenty, chwile, stawić im czoło... Po czym iść dalej z uśmiechem na twarzy, radością każdego nadchodzącego dnia, każdej chwili, którą możemy spędzić z bliskimi, przyjaciółmi, bądź  spełniając się tworząc, kształcąc, robiąc coś co sprawia nam wielką radość, jak i  satysfakcję!
   Może brzmi to zbyt idealistycznie, ale tak rzeczywiście jest. Wychodzę z założenia, iż wszystko zależy tylko i wyłącznie od nas i naszego nastawienia. Nie pisałabym tego, gdybym sama przez to nie przechodziła.... Życie nas zaskakuje, zarówno w pozytywny, jak i negatywny sposób, taka jest kolej losów każdego z nas. Aby przetrwać, pokonać, stawić czoło tym przeciwnościom, jest również umiejętność pisania, mówienia, dzielenia się swoimi problemami, obawami dotyczącymi naszego stanu zdrowia. Zaś pozytywne podejście - o czym praktycznie wspominam w każdym poście - jest najważniejsze; to od nas zależy jak będzie wyglądało nasze życie W jaki sposób je przeżyjemy!? Mamy wybór, a najbardziej korzystnym jest optymizm.
Ja dokonałam tego wyboru, a Wy?!?

Trzymajcie się ciepło....




~~Oliwia

czwartek, 29 marca 2012

...kolejny dzień...

Każdy z nas ma czasem gorszy dzień, mi również one się przytrafiają - w końcu jestem normalną osobą, która ma swoje problemy, a co za tym idzie prawo do takich właśnie dni... Mimo tego, staram się walczyć w takich chwilach ze słabościami. Można powiedzieć, iż mam obrany system naprawy, a raczej poprawy nastroju, samopoczucia - sfery psychicznej, gdyż z tą fizyczną bywa naprawdę różnie, mogłabym ją porównać do rosyjskiej ruletki -, głównie polega na zajęciu się czymś, co lubię, kocham, a na co nie miałam wystarczająco dużo czasu wcześniej. W moim przypadku jest to fotografia, grafika komputerowa, czyli coś co jest tzw. złodziejem mojego wolnego czasu. Poza tym przygotowuje się do obrony, czytam mnóstwo książek o różnej tematyce.
Nie ukrywam też tego, iż czasem na prawdę ciężko jest skupić myśli na czymś innym; np. gdy czekam na wyniki badań, które mają, mogą zaważyć o moim życiu ...wtedy zaś poświęcam czas swoim bliskim, znajomym, krótko mówiąc oddaje im się całkowicie. W moim przekonaniu jest to skuteczna metoda, która daje mi poczucie przynależności, bycie potrzebnym.  Możliwość pomocy innym, choćby nawet poprzez rozmowę jest na prawdę budujące i zarazem absorbujące, co pozwala nam skupić się na czym innym, na kimś innym, zapomnieć o tym co boli, a skupić się na problemach innych. Krótko pomoc innym sprawia mi wielką radość i daje siły na kolejne dni zmagań z tym schorzeniem. Właściwie odgrywają Oni ogromna rolę w moim życiu, powrocie do zdrowia, odwadze w walce z tym, co przynosi mi każdy, kolejny dzień. Dlatego też Dziękuję Im za to, iż po Prostu Są...





P.s. Pamiętajcie, iż Jestem i zawsze będę dla Was ;)


poniedziałek, 26 marca 2012

...dlaczego taka nazwa, a nie inna!?...

Szczerze mówiąc, nawet nie wiem, czy ktokolwiek czyta te posty, czy ktokolwiek jest zainteresowany... Jednak mimo tego piszę nadal,nieustannie, choć właściwie to dopiero drugi post, ale myślę, że to nawet dobry początek..
     Nawiązując do powyższego tytułu: "dlaczego taka nazwa, a nie inna!?", otóż każdy kolejny, nowy dzień, niezależnie od pogody, pory roku, ogólnego samopoczucia jest dla mnie właśnie jak taki Uśmiech Słońca - dar od losu... Budzę się rano i niezależnie od samopoczucia, czy  przeciwności, które stawia mi los,  mogę się realizować, swoje marzenia, dawać radość najbliższym, cieszyć się każdą możliwą chwilą z nimi spędzoną, dawać od siebie jeszcze więcej, niż przedtem, co sprawia mi nieopisaną radość!
    Tak na prawdę jest wiele powodów, dla których warto żyć, uśmiechać się, śnić, marzyć... Wokół nas jest wiele osób, którym zależy na nas... Każdy z nas ma marzenia, które zawsze można spełnić, wystarczy tylko chcieć....A ja na prawdę tego chcę...

P.s. Podzielcie się swoim doświadczeniem, razem będzie nam łatwiej przez to przejść...

Pozdrawiam,

~~Oliwia


piątek, 23 marca 2012

...krótka historia...dlaczego założyłam bloga...

Dokładnie 22.03.2011r. dowiedziałam się, iż jestem ciężko chora, padła diagnoza "Astrocytoma diffusum grade II" - glejak mózgu okolicy podkorowo-ciemieniowej o wymiarach 5,5x5x4,5 cm, nieoperacyjny ze względu na umiejscowienie.
       Na tamtą chwilę czas się zatrzymał, odebrano mi wszystko, pracę, studia, marzenia, moją codzienność, którą tak sobie ceniłam... Pomyślałam sobie, co dalej? Mam 26 lat, jestem niespełna pół roku po ślubie, jak przekaże tą wiadomość mojemu Mężowi, Mamie, rodzinie...Nie myślałam wtedy o sobie, a o moich najbliższych... Nie miałam zbyt wiele czasu do namysłu, postanowiłam - tego się trzymam po dziś dzień -, iż przekaże im to w jak najbardziej pozytywny, delikatny sposób, a swoim optymizmem ich "zarażę" za wszelką cenę! Choćby nie wiem ile miałoby mnie to kosztować! I faktycznie udało mi się, dopięłam swego, a moje nastawienie odbija się na poprawie stanu zdrowia. Co prawda zarówno rozległa biopsja stereotaktyczna, radioterapia, ciągłe badania, leki, niosą za sobą mnóstwo skutków ubocznych, ale w końcu mam Kochających Bliskich, marzenia, życie, które jest warte stoczenia nawet tej najcięższej walki,aby pozostać tu, wśród swoich.
         Reasumując blog ten został stworzony przeze mnie z namysłem opisania choćby pokrótce swojego przypadku, uzmysłowieniu chorym, że choroba nowotworowa to nie wyrok śmierci, nasze życie jest warte każdej walki!
Chciałabym, aby ten blog pozwolił, ułatwił kontaktowanie się osobom chorym, jak i ich rodzinom z innymi z "naszej rodziny", gdyż śmiem twierdzić,iż razem uda nam się przejść przez to wszystko łatwiej, w grupie jesteśmy silniejsi i w każdej chwili możemy dzielić, wymieniać się  z innymi swoim doświadczeniem, radzić, pomagać wzajemnie. Faktem jest, iż nasze nastawienie to przynajmniej 50% szans na powrót do zdrowia, to nie tylko "sucha teoria", ale i prawda, którą można poprzeć wieloma przypadkami.
Zatem zachęcam do odwiedzin, jak i komentarzy na blogu, a w przyszłości może i nawet spotkań. 

Pozdrawiam Was Serdecznie,

~~Oliwia