...dla którego warto budzić się każdego, kolejnego dnia...

sobota, 13 lipca 2013

...friend...

Za niepełne dwa tygodnie miną dokładnie dwa lata od zakończenia radioterapii...Patrząc wstecz, wspominając ten czas pełen ciężkich chwil, wyborów, ważących na życiu moim i moich bliskich, ale nie tylko takie momenty utkwiły mi w pamięci...Zachowały - właściwie zachowali się - w niej ludzie, którzy wraz ze mną podjęli walkę, stawili czoło chorobie...Niestety mimo silnej osobowości, wewnętrznej wierze w powodzenie - odeszli...Ale pozostaną w mojej pamięci, jak i te chwile - spędzone na szpitalnym oddziale, na zawsze utkwiły mi w pamięci....Dlaczego? Bo wbrew pozorom, byliśmy dla siebie Przyjaciółmi. Najgorsze momenty staraliśmy się obracać w żart - oczywiście na tyle, na ile było to możliwe...Nie było miejsca na złość, żal, jedynie pełne wsparcie, oparcie, dobre słowo, uścisk w trudniejszych momentach...ktoś przykrył kocem, ktoś podał wodę...wzajemna pomoc - coś czego brakuje na co dzień w tym niby normalnym świecie... ...Ludzie często składają deklaracje bez pokrycia, dopiero w sytuacjach kryzysowych można się o tym przekonać... "Amicus certus in re incerta cernitur – Pewnego przyjaciela poznaje się w niepewnej sytuacji."
~~Oliwia