...dla którego warto budzić się każdego, kolejnego dnia...
środa, 26 września 2012
...again...
No tak, poczułam się jakbym dostała czymś ciężkim w głowę... ;/ ... Tak marzyłam o powrocie do pracy, realizacji swoich planów zawodowych i nagle wszystko prysło jak bańka mydlana w kolorach tęczy... Dlaczego? Otóż już tłumaczę, całkiem niedawno miałam komisję w ZUS'ie - czas najwyższy, w końcu na tzw. świadczeniu rehabilitacyjnym można pozostać maksymalnie do roku (z resztą, jak dla mnie wystarczająco) -, stawiłam się na wyznaczoną godzinę ze swoją dokumentacją medyczną - przybrała ostatnio na wadze, ja jej mogę jedynie pozazdrościć "krągłości" -, po czym Pani Orzecznik - z resztą bardzo sympatyczna, miła kobieta - zaprosiła mnie do gabinetu, przeprowadziła wywiad, "mały przegląd techniczny", po czym pisała, pisała, pisała, a na koniec usłyszałam: "do zobaczenia za dwa lata", a mnie po prostu zamurowało, wyszłam z gabinetu, spojrzałam na orzeczenie i przeczytałam: "...całkowicie niezdolna do pracy do 30.09.2014r." - co jest równoznaczne z całkowitym zakazem podjęcia jakiejkolwiek pracy... Moje marzenie prysło...
Fakt: Wrzesień i październik to ciąg badań, wizyt u lekarzy specjalistów, pobyty w szpitalach i tak na przemian, krótko mówiąc z "białymi kitlami za pan brat", więc z pewnością nie miałabym możliwości podjęcia jakiejkolwiek pracy, gdybym nawet miała tzw. "zielone światło". Mimo tego gdzieś, w głębi serce tliła się nadzieja, wiara w to, iż choćby za pół roku będę szczęśliwą, pracującą, młodą kobietą, która spełni się zawodowo, będzie się rozwijać i w końcu wróci do nazywanej przeze mnie "normalności"...bez ograniczeń...
Cóż...jednak muszę jeszcze poczekać...
"Ne quid nimis – nic ponad miarę"
~~Oliwia
środa, 19 września 2012
...z głową w chmurach...
Od jakiegoś czasu - na prawdę nie mam pojęcia, czym jest to spowodowane -, ale gdzie bym się nie ruszyła, chodzę i robię zdjęcia chmurom, niebu...Setki fotografii, w różnych perspektywach, barwach... Daje mi to siłę, energię i niewiarygodną radość, której na prawdę nie potrafię opisać! :D... A czasu na swoją pasję mam ogrom - w końcu stałam się rencistką, więc przez najbliższe dwa lata, mam czas i pole do popisu!:)...co prawda bardzo nad tym ubolewam, gdyż miałam nadzieję, na powrót do pracy, a tu niestety jeszcze nie teraz - najwyraźniej to jeszcze nie mój czas ... Ale, ale po upływie tych dwóch lat wierzę, iż uda mi się założyć własną działalność związaną z moją pasją. A jak na razie, jestem w trakcie "szkolenia się", jak i wyprowadzania swojego stanu zdrowia na tzw. "wyższy poziom". Staram się czerpać z każdej chwili jak najwięcej - mimo tych ostatnich strasznych tygodni, o których wspominać już nie będę, choćby dlatego iż nie są tego warte...
;) Więc uśmiecham się i idę dalej przez życie :D
...Trzeba się czymś zająć, by nie zwariować przez te dwa kolejne lata, a przede wszystkim postarać się o tzw. "urozmaicenie" każdego, kolejnego dnia...
"Anceps remedium melius quam nullum – Niepewne lekarstwo lepsze niż żadne."
~~Oliwia
piątek, 14 września 2012
... walcząc z frustracją ...
Tak bardzo dzisiaj chciałam coś napisać, ale na prawdę sama nie wiem od czego zacząć i czy będzie to coś sensownego, godnego uwagi...Nie mniej jednak, zostawię jakiś ślad w postaci nowego posta, może nie będzie na tyle interesujący, ale to nieistotne.... Chcę napisać o czymś, co już od dawna zatruwa mi zdrowie, życie i głowę...
Ostatnio ogarnia mnie straszna, niepohamowana złość i frustracja na system panujący w naszym kraju! Ale cóż ja, taka jednostka mogę wskórać?! Nic... Zupełnie nic... I nie mówię tylko o sobie, czy moim bliskich, ale i w imieniu wielu znanych, czy też nie znanych mi osób, ludzi którzy walczą z różnego rodzaju dolegliwościami, chorobami! Niezbyt daleko trzeba sięgać pamięcią, aby przekonać się o braku odpowiedniego zaopatrzenia choćby w tzw. cytostatyki, nie wspominając o ogromnych kolejkach do lekarzy specjalistów, czy drożejących lekach - średnio raz na 3 miesiące wychodzi nowa lista refundacyjna, która nie jest korzystna dla pacjentów -! Można by było wymieniać wiele przykładów panującego nieprecyzyjnego systemu, który zamiast pomagać, wspierać pacjentów i ich rodziny, funduje nam karkołomne ceny, nieustanne nerwy i wiele innych niedogodności, które przyczyniają się jedynie do pogorszenia naszego stanu zdrowia. Obecnie doszło do tego, iż chorzy wybierają między comiesięcznymi opłatami, żywnością, a wykupieniem niezbędnych leków! Jaką mają alternatywę? Albo opłacą czynsz, energię, gaz i będą mieli przez kolejny miesiąc tzw. potocznie "dach nad głową", bądź wykupią leki, co wiąże się z rosnącymi długami, odsetkami z miesiąca na miesiąc. Reasumując zakończy się to eksmisją!
Każdy z nas, mógłby podać choćby kilka takich przykładów z życia! rozglądając się dookoła na co dzień, przez lata widujemy ludzi, którzy pracują od świtu do zmierzchu, na 2 etatach, by zapewnić byt rodzinie, najbliższym, a co dostają w zamian po 30-40 latach pracy, gdy choroba nagle się pojawi!? Utrudnienia, panującą i wszechobecną znieczulice ze strony państwa.
Niestety trzeba przyznać, iż panujący system jest zepsuty do szpiku kości, a kto podejmie się jakiegokolwiek programu naprawczego!? To pytanie chyba pozostanie bez odpowiedzi...
"Ad meliora tempora – Do lepszych czasów; obyśmy się spotkali w lepszych czasach."
~~Oliwia
poniedziałek, 10 września 2012
...bonusik...
Przede mną dwa miesiące walki, na przemian w roli głównej: szpital, badania, ZUS - ciekawe co powiedzą!?...heh...nie zdziwiłoby mnie to, gdybybm usłyszała, że jestem w pełni zdrowa, bo przecież dobrze wyglądam - szkoda tylko, że to nie jest adekwatne do tego jak się czuje ( kogo bym nie spotkała to słyszę bezpośrednio, bądź pokątnie określenia opisujące moją osobę, cyt.:"chudzinko TY","Przytyłabyś trochę","Ty w ogóle coś jesz"...i wiele podobnych )...ale cóż, narzekać nie będę, ludzie są w gorszym stanie, mają większe problemy, więc ucinam temat...
Ostatnio staram się zająć myśli wszystkim i niczym, byle czym i czymś poważniejszym... Usilnie próbuje się przygotowywać powoli na egzaminy - bo przecież zaczęłam kurs, który muszę zakończyć egzaminem, aby go zaliczyć (jak to zazwyczaj bywa) -...Jeśli mam być szczera, to jakoś ciężko mi się skupić na czymkolwiek, gdy w głowie burza myśli o różnej tematyce nie daje spokoju...
Marzę o wyjeździe, wypoczynku, gdzieś w zaciszu - nie na odludziu oczywiście -, ale w jakimś przyjemnym miejscu, choć przez parę dni...ale niestety przez najbliższy czas na marzeniach muszę poprzestać, najpierw pewne sprawy muszę doprowadzić do końca...
I mimo tego nadal staram się nie zwariować...;)
Dziękuję...
"In magnis et voluisse sat est – w rzeczach wielkich wystarczy chcieć."
Ps. ....gdyby było to takie proste.... staram się ...
~~Oliwia
niedziela, 2 września 2012
...krok na przód...
Kilka postów wcześniej pisałam o tym, iż warto sobie wyznaczać cele, kolejne, nowe cele w życiu, niezależnie od stanu zdrowia, samopoczucia czy też humoru. - Dla mnie jest to swego rodzaju tzw. "siłą napędową", która dodaje mi energii. Mimo tego, iż niewiele sypiam, - czego głównym winowajcom jest ból -, budzę się rano, zrobię i wypiję pyszną czarną, słodką, aromatyczną kawkę, po czym wstaję z determinacją, siłą i wolą walki z przeciwnościami i "parą" do działania, wyznaczania i osiągania swoich małych i tych większych celi.
Gdy już dotrę na szczyt, wbrew pozorom nie czuję zmęczenia, a wręcz przeciwnie. Świadomość tego, iż udało mi zrealizować poprzednie założenie, motywuje mnie do działania i wyznaczania kolejnych, nowych.... I to jest właśnie Piękne! Dzięki temu jestem szczęśliwa i daję je bliskim, innym...
Przekazujmy je dalej...
"Vita mancipio nulli datur, omnibus usu – życia nikt nie otrzymuje na własność, lecz wszyscy do użytku."
~~Oliwia
Subskrybuj:
Posty (Atom)