...dla którego warto budzić się każdego, kolejnego dnia...

czwartek, 28 maja 2015

...powrót...?

Wstyd się przyznać, ale przez ponad rok - nie miałam czasu, tematu a może zbyt wiele się działo w moim życiu i pod wpływem natłoku obowiązków oraz różnego rodzaju spraw - zabrakło mi nawet chwili, aby napisać coś sensownego. Za każdym razem, gdy tylko zabierałam się do napisania choćby kilku zdań, zawsze kończyło się to skasowaniem całego tekstu, ponieważ uznawałam to za nazbyt nudne, nie warte publikacji. Wiem, wiem... Nic mnie nie usprawiedliwia, zatem postaram się nadrobić ostatnie miesiące i poniżej opiszę w stosownym skrócie, wszystko to, co moim skromnym zdaniem, warte jest tego warte. Wydawało by się, iż wszystko zaczyna się układać… Dobra praca, szczęśliwe małżeństwo, ogólne zadowolenie z stanu obecnego – pomimo codziennych dolegliwości , związanych z wiadomym, przebytym leczeniem. Czego chcieć więcej!? A tu nagle z końcem października, okazuje się, iż nastąpiła wznowa procesu nowotworowego – poczułam się, jakbym dostała w policzek -, co prawda przeczuwałam, iż coś jest nie tak, ponieważ pojawiły się niepokojące dolegliwości. Nie mniej jednak, - jak to ja mam w zwyczaju -, starałam się to usprawiedliwić i oczywiście zapomnieć o nich. Niestety, wynik mri był jednoznaczny „wznowa procesu nowotworowego”, ale najważniejsze iż o niskim stopniu złośliwości. Od tego czasu pasmo różnego rodzaju badań – wycieczka po Polsce -, w między czasie sprawa w sądzie przeciwko instytucji ZUS, która jednogłośnie stwierdziła, iż nic mi nie jest, a co za tym idzie odebrała mi prawa do renty z tyt. niezdolności do pracy – krótko mówiąc uzdrowili mnie; nie miałabym nic przeciwko, gdyby faktycznie tak było, wręcz serdecznie bym im za to podziękowała. W styczniu oraz w marcu 2015r. miałam kolejne badania obrazowe, które wykazały wstrzymanie procesu na 30%, więc obecnie żyję w zawieszeniu, ponieważ przy tego typu wznowie i w moim konkretnym przypadku mogą mi podać chemioterapię, ale nie muszą i taką też podjęłam decyzję, aby się wstrzymać z tak drastyczną dawką leków i wyniszczającym organizm leczeniem. Dlaczego ? Niestety, ale w moim przypadku jedynym leczeniem jest tylko i wyłącznie chemia, zatem nie mam zbyt wielkiego pola do popisu, ani wachlarzu wyboru. Oczywiście nie żałuję tej decyzji i mimo wszystko cieszę się z każdego, kolejnego dnia, pomimo dolegliwości, przeciwności i wielu innych losowych rzeczy, spraw ! Kochani, musimy się wzajemnie wspierać, ponieważ mamy tylko siebie nawzajem. Niestety państwo nam nie sprzyja i w żaden sposób nie pomaga. Ps. Bardzo Przepraszam za tą ciszę…Wybaczcie…
Ab alio exspectes, alteri quod feceris – Od innego oczekuj tego, co robisz drugiemu

sobota, 1 marca 2014

memory...

...Ostatnio mam w zwyczaju wracać wspomnieniami do przeszłości - wspomnienia, których nikt nie odbierze, są bezcenne i trwałe... Te piękne, wypełnione radością, szczęściem, ale i te, które przyniosły smutek i zmartwienie - niezależnie od tego, jakie by nie były, na stałe utrwaliły się w mojej pamięci... To, co było i miało miejsce w moim życiu, nie stało i nie działo się bez przyczyny, konkretnego powodu.Myślę, wychodzę z założenia, iż tak właśnie miało być... Wiele mnie to nauczyło - doświadczenia uczą życia, szkołą życia... Możecie się ze mną nie zgodzić. Każdy z nas ma inne podejście, sposób życia i myślenia - właściwie o to w tym wszystkim chodzi, złożoność ludzkiego umysłu, charakteru, czy też psychiki, dzięki którym prowadzone są dyskusje na różne tematy, mniej bądź bardziej istotne, kontrowersyjne, bądź nie, życiowe i te błahe... Co prawda, nie zawsze dobra strona bierze górę, ale tak to już niestety bywa... Życie to nieustanne debaty, rozważania na niezliczoną ilość tematów, rozterek, problemów, wzlotów i upadków... Jednak zawsze, pozostają nam wspomnienia... "Ars est philosophia vitae – Sztuka jest filozofią. życia." ~~Oliwia

niedziela, 29 grudnia 2013

...what's now...

Dawno mnie tu nie było -Co prawda zaglądałam dość często, ale nie wiedziałam, co byłoby dobre, godne uwiecznienia... A może po prostu, tzw. "wena twórcza" mnie opuściła... Sama nie wiem, może to brak czasu!? Odkąd podjęłam pracę, czas nazbyt szybko mi ucieka... Wydawało mi się, że zajęcie, praca wszystko zmieni, będzie lepiej - po części tak jest ;) -, jednak mój organizm nie nadąża za tempem, jakie mu narzuciłam... Pewnych rzeczy nie jestem w stanie przeskoczyć, a co za tym idzie, staje się to coraz bardziej uciążliwe... Staram się nad tym zapanować, aby choroba mnie nie przezwyciężyła i nie organizowała mi życia, nie ustalała za mnie planu dnia, nie była wyznacznikiem...Mam nadzieję, iż uda mi się "przejąć stery i wypłynąć na piękne oceany"... - Nie ma innego wyjścia ;) ... Korzystając z okazji, chciałabym Wam Wszystkim Życzyć Szczęśliwego Nowego Roku, samych słonecznych chwil oraz dobrych wieści, nowin, oby ten Nowy Rok 2014' był obfity w zdrowie, szczęście oraz miłość... "Aut viam inveniam aut faciam – Albo znajdę drogę, albo ją sobie utoruję." ~~Oliwia

czwartek, 15 sierpnia 2013

...zaskoczenie ;)...

To był deszczowy poranek, wypełniony codziennym natłokiem różnego rodzaju czynności, obowiązków... Pogoda była paskudna - wietrzenie i deszczowo...Nikomu z domu nie chciało się wychodzić, ale jednak trzeba było się zmobilizować i wyskoczyć po zaopatrzenie - kuchnia świeciła pustkami, a w lodówce dostrzec można było jedynie światło. Pomyślałam sobie: "zakup auta, był strzałem w dziesiątkę"! Godzinę później wchodziłam z ciężkimi siatami do klatki i nagle, dzwoni telefon, myślę "ale ktoś sobie wybrał moment" - odłożyłam siatki i odebrałam... Był to szczęśliwy telefon z rewelacyjną wiadomością, która rozjaśniła mi tą deszczową środę! Co to za wiadomość!? W końcu, po tak długim czasie, dostałam pracę, z dnia na dzień - w czwartek rano już zajęłam swoje stanowisko ;)! Co prawda, na chwilę obecną jestem na tzw. okresie próbnym, ale myślę, że wszystko jest na dobrej drodze ;)...Powoli zaczyna się wszystko układać...
"Animos labor nutrit – Praca karmi umysły." ~~Oliwia

sobota, 13 lipca 2013

...friend...

Za niepełne dwa tygodnie miną dokładnie dwa lata od zakończenia radioterapii...Patrząc wstecz, wspominając ten czas pełen ciężkich chwil, wyborów, ważących na życiu moim i moich bliskich, ale nie tylko takie momenty utkwiły mi w pamięci...Zachowały - właściwie zachowali się - w niej ludzie, którzy wraz ze mną podjęli walkę, stawili czoło chorobie...Niestety mimo silnej osobowości, wewnętrznej wierze w powodzenie - odeszli...Ale pozostaną w mojej pamięci, jak i te chwile - spędzone na szpitalnym oddziale, na zawsze utkwiły mi w pamięci....Dlaczego? Bo wbrew pozorom, byliśmy dla siebie Przyjaciółmi. Najgorsze momenty staraliśmy się obracać w żart - oczywiście na tyle, na ile było to możliwe...Nie było miejsca na złość, żal, jedynie pełne wsparcie, oparcie, dobre słowo, uścisk w trudniejszych momentach...ktoś przykrył kocem, ktoś podał wodę...wzajemna pomoc - coś czego brakuje na co dzień w tym niby normalnym świecie... ...Ludzie często składają deklaracje bez pokrycia, dopiero w sytuacjach kryzysowych można się o tym przekonać... "Amicus certus in re incerta cernitur – Pewnego przyjaciela poznaje się w niepewnej sytuacji."
~~Oliwia

wtorek, 25 czerwca 2013

come home...

Dla każdego z nas dom nabiera szczególnego znaczenia, a definicja jest wbrew pozorom dość szeroka, rozbudowana...Dla mnie dom to azyl, opoka...wiąże się z dobrymi wspomnieniami, dzieciństwem, świętami wśród najbliższych, niewinną radością i bezgraniczną miłością... Stąd ta wyjątkowość, zaś wspomnienia i skojarzenia związane z tym właśnie słowem, pojęciem są tak szczególne i ważne... Nie pytajcie dlaczego, bo na prawdę nie wiem skąd akurat dzisiaj u mnie przemyślenia tego typu...Może przez ten "melancholijny" nastrój!? Ps. Zdjęcie poniżej nijak się ma do powyższej notki, ale przynajmniej ta piękna zieleń napawa radością ;)...
"Home, my sweet home..." ~~Oliwia

środa, 19 czerwca 2013

time for a brake ...

Po raz kolejny zabrakło mi czasu na napisanie choćby czegokolwiek...-Przez co ogromnie mi wstyd, bo coraz częściej mi się to zdarza...;/ niestety...
W zamieszaniu dnia codziennego zaczyna mi brakować czasu na cokolwiek - chyba na moje wyraźne życzenie. Wbrew pozorom tak usilnie dążyłam do tego podświadomie, aby zapełnić sobie każdą wolną chwilę i w rezultacie udało mi się to... - Chciałam, więc mam... Po prostu lubię czuć, że żyję i oddychać pełną piersią... :)...
~~Oliwia